piątek, 29 kwietnia 2011

Degustacja

a raczej zdegustowanie moją osobą i tym, że rzadko piszę usłyszałam od kilku koleżanek. Fakt, przyznaję się bez bicia, straciłam wenę:(
Co prawda otrzymałam parę rad, za co bardzo dziękuję Melanii i Mikołajowi:) ale wiecie jak to jest... ktoś Ci radzi, Ty to przyjmiesz, ale jeśli to nie jest Twój pomysł, to trudno go wcielić w życie.
Jednak są rzeczy, które na pewno zagoszczą na blogu. Mianowicie krótsze notki i więcej moich zdjęć. Z inspiracjami, outfitami, rzeczami, które zakupiłam, dostałam lub upolowałam:D
Dziewczynki czekajcie na zmiany, będzie SZAŁ!:D

piątek, 22 kwietnia 2011

Kto mnie ugryzie?

Zdecydowanie za to, że tak długo nie pisałam ktoś powinien mnie ugryźć! Ostatnio wracam do domu wykończona i nawet nie ruszam komputera tylko ogarniam wzrokiem burdel w pokoju i idę spać. Jakiś tydzień temu zrobiliśmy z Be przepyszne risotto! zdjęcia jeszcze muszę obrobić, ale mam nadzieję, że uda mi się to zrobić do końca tygodnia. W święta pewnie też zrobię kilka pyszności, postaram się, w miarę moich możliwości zrobić zdjęcia i spisać przepisy.

W tym tygodniu zrobiłam już 2 razy godne zakupy!:D ale nie wiem czy chcę wklejać zdjęcia i chwalić się co kupiłam. Jeśli miałoby to być dla Was źródło inspiracji to ok, ale nie sądzę, że będziecie polegać na moim guście. Tak naprawdę prawie w ogóle się nie znamy i mało o mnie wiecie... kilka prawd o mnie? może kiedy indziej...

Jak na razie radzę Wam wybrać się na małe tete a tete po sklepach, bo ja już zakochałam się w męskim,słomianym kapeluszu w New Yorkerze, milionie bransoletek z H&M(jestem już posiadaczką uroczej, beżowej ze złotymi elementami:)), cudownych marynarkach w Reserved, granatowych, delikatnych szpilkach oraz w całej, niezwykle kolorowej, młodzieżowej kolekcji z Zarze. Do tego dochodzą jeszcze oxfordki z Półwiejskiej w Poznaniu, apaszki, torebki i spódniczki ze Stradivariusa. No i na pewno odwiedzę F&F, które sprytnie przemyca In Style. Zawsze sceptycznie podchodziłam do kupna ubrań w marketach, ale z F&F jest inaczej, to jakby oddzielna część Tesco. Jakość i różnorodność ubrań nie ma nic wspólnego z produktami w markecie. Jakiś miesiąc temu kupiłam tam totalnie cudowne buty na koturnie. Dokładnie takie, jakie widywałam w sieciówkach za 300zł. Po przecenie w F&F zgarnęłam je za 50zł!!! Jak się chce to się potrafi!!!:D

Więc dziewuszki najpierw pobuszujcie troszkę po sklepach, przewertujcie gazety i strony internetowe, zobaczcie co jest modne i na topie, a potem szukajcie tańszych odpowiedników. Ja tak robię i najgorzej na tym nie wychodzę;)


Na koniec buziak od mojej ulubionej modelki Chanel Iman. Zdjęcie z sesji do niemieckiego wydania Vogue'a

Spokojnej nocy,
Amatorie

środa, 13 kwietnia 2011

Kawuniunia.

Na wstępnie pozdrawiam moją przyjaciółkę Kawkę, którą obecnie jest we Francji! Mam nadzieję, że kawa, którą dziś wyczarowałam jest równie słodka, co Paulinka:)

Co prawda zrobienie zwykłej kawy zajmuje około 3-5 minut, ale jeśli Wam się nudzi i macie ochotę na coś pysznego to możecie spędzić w kuchni CAŁE 15 minut!:D Niestety nie umiem robić takich pięknych wzorków, ale kto wie, może kiedyś się nauczę;)




Do przygotowania domowego cappuccino potrzebujemy:

*pół szklanki mleka(najlepiej 3.2% tłuszczu)

*2-3 łyżeczki kawy

*gorąca woda

*cukier(jeśli ktoś słodzi)

*starta kostka czekolady lub kakao

*mieszadełko(zakupiłam je w Ikei za jakieś 5zł)

*kolorowy czyli totalnie pozytywny kubek(ja wybrałam dziś Kubusia Puchatka)




Do rondelka nalewamy mleko, podgrzewamy i przelewamy do kubeczka.
Międzyczasie wsypujemy do filiżanki kawę i cukier. Zalewamy gorącą wodą, tworząc espresso.
Następnie mieszadełkiem spieniamy mleko. Podczas tej czynności może ono zwiększyć swoją objętość dwukrotnie!
Pamiętajmy, żeby zostawić troszkę miejsca na kawkę. Dolewając zawartość filiżanki piana się unosi i możemy zwyczajnie rozlać mleko. Warto pamiętać o tym, żeby nalewać kawę powoli w jednym miejscu, wtedy cappuccino pozostanie estetyczne.
Na koniec dla smaku ścieramy kosteczkę czekolady na wierzch i Voilà! Domowe cappuccino gotowe!


Enjoy your meal/ Bon appetit!


Amatorie

Batoniki riki tiki!:D

Patrząc na to co się dzieję za oknem stwierdziłam, że przyda mi się trochę kalorii. Co prawda batony słodko-słone wg przepisu Nigelli Lawson są bombą kaloryczną, ale raz na jakiś czas możemy sobie na nie pozwolić. Z góry przepraszam za nienajlepsze światło, ale moja kuchnia jest stosunkowo mała i ciemna.




Do przygotowania batonów potrzebujemy:

*300g czekolady(ja wzięłam 2 tabliczki mlecznej i jedną tabliczkę gorzkiej)

*100g masła

*ok 250g orzeszków ziemnych solonych(2 miseczki)

*3 łyżki miodu

*Srebrną tackę jak do grilla(będzie łatwiej wykroić batoniki) lub dla zapominalskich mini blaszka do pieczenia wyłożona folią aluminiową





Kruszymy czekoladę i wkładamy do garnka. Stawiamy na małym ogniu.
Dodajemy masełko i co jakiś czas mieszamy, sprawdzając czy się nie przypala.
Gdy masa jest już gładka dodajemy miód. Następnie dosypujemy orzechy. Mieszamy i sprawdzamy smak. Jeśli jest bardzo słodkie dodajemy jeszcze orzeszki:)
Na koniec wylewamy, a raczej wykładamy łyżką na tackę lub blaszkę i wstawiamy do lodówki na 4 godziny. Jeśli ktoś jest bardzo niecierpliwi(tak jak moja mama, która cały czas pytała kiedy dostanie batonika) może włożyć batony do zamrażalki. Szybciej stwardnieją.


Na koniec kroimy nożem na prostokąty i układamy na kolorowym talerzu:)




Mojej rodzince smakowały, zebrałam same pochlebstwa. Mam nadzieję, że Wam też zasmakują:) Słono-słodki smak jest genialną fuzją smaków!


SMACZNEGO!!!


Amatorie

Prasówka

W noc po założeniu bloga nie mogłam zasnąć, bo w głowie piętrzyły się pomysły o czym napiszę, gdzie poszukam zdjęcia, jakie wymyślę stylizacje albo co dla Was ugotuję. Wczoraj już nie było tak łatwo, bo każdy pomysł wydawał mi się słaby i przeciętny. Ale pomyślałam o cyklicznych postach, które sama chciałabym czytać i wpadłam na pomysł prasówki. Mnie kojarzy się to raczej z czasami liceum i cotygodniowymi sprawdzianami na WOSie z naszej wiedzy o kraju i świecie. Ja natomiast chcę zrobić krótki przegląd gazet o modzie, które sama chętnie czytam. Zwrócę uwagę na artykuły, które mnie interesują, na godne uwagi tematy, przepisy, okazje cenowe w sklepach i ciekawe stylizacje.

Pierwszy miesiąc, który bierzemy na wokandę to KWIECIEŃ!

3 najlepiej sprzedające się tytuły to Joy, Glamour i In Style. Dla mnie samej ten ostatni jest najbardziej inspirujący. Zawsze znajduję tam ciekawe i wykwintnie podane potrawy, praktycznie zestawione ciuchy i ciekawe artykuły. W kwietniowym numerze najbardziej zainteresowały mnie notki o Robercie Kupiszu, który ostatnio prezentował swoją pierwszą kolekcję, "Lekcja u Lanvin" oraz comiesięczna rubryka "Gdzie znajdę...". Zainteresowanie tę ostatnią wzięło się z tego, że styliści In Style'a znaleźli dokładnie identyczną sukienkę, jak tą którą Michelle Williams miała na londyńskiej premierze swojego najnowszego filmu Blue Valentine.



Żenadą natomiast jest dla mnie naszyjnik Swarovskiego z najnowszej kolekcji Wings of Poetry, który założyła Małgorzata Kożuchowska.Starałam się znaleźć dobre zdjęcie, ale na razie o takie ciężko.

Polecam także rubrykę "Zakupy", w której znajdziecie dodatki na najnowszy sezon. Mnie do gustu przypadły wielkie słomkowe kapelusze, kolorowe chusty, gumowe baleriny i siatki. Cieszę się, że są w tym sezonie modne, bo mam już 3 i za kilka dni postaram się przekonać Was, że warto je nosić;) Bo nie dość, że mają różne faktury, kolory i możesz w nich zmieścić cały swój świat to jeszcze są ekologiczne!:)

Joy'a czytam rzadko. Nie jest on dla wystarczająco elegancki. Sprawia wrażenie magazynu dla nastolatek. Chociaż czasem zdarza się ciekawa sesja lub artykuł, nie powiem, że nie. W tym numerze spodobała mi się sesja "100 rzeczy do 100 złotych" oraz "Moda na 5", w której możecie przeczytać jakie ubrania lubi nosić naczelna Joy'a Pani Anna Zejdler-Ibisz oraz szefowe poszczególnych działów w tym piśmie. Lubię też krótkie notki o wchodzących do kin filmach, chociaż czasem mam wrażenie, że te Panie nie mają pojecia o tych filmach i chyba w ogóle ich nie widziały:/

Co do Glamour, to z każdym numerem coraz bardziej przekonuję się do In Style. W G. jest tak naprawdę wszystko i nic. Tak jak kiedyś kupowałam ten miesięcznik głównie dla inspiracji modowych, ciekawych felietonów i różnych ciekawostek, tak teraz mam wrażenie, że to pismo kompletnie nie trafia w moje gusta i ciężko jest mi przeczytać G. od deski do deski. Absolutnie nie wiem dlaczego na okładce pojawiła się Victoria Beckham w sesji która odbyła się kilka lat temu. Widziałam już tę sesję w którejś gazecie. Przeszukam moją magiczną półkę z wszystkimi numerami od 2009 roku i Wam powiem gdzie i kiedy Vici zaliczyła tę sesję.

Jeśli chcecie znaleźć gazety ciekawsze niż te, radzę zajrzeć do Empiku. Znajdziecie tam wszystkie dostępne w Polsce gazety o modzie, także te zagraniczne.
Mnie w zeszłym tygodniu zainteresowała "Viva! Moda". Naprawdę polecam świetny artykuł o Tomie Fordzie(ostatnio oglądałam "Samotnego Mężczyznę" w jego reżyserii), o tuszu do rzęs. Tak o historii tuszu do rzęs:D no i wywiad Joanny Przetakiewicz, właścicielki La Manii z Wielkim Karlem Lagerfeldem. Czy jest faktycznie taki wielki napiszę w kolejnym poście.

Jeśli chcecie pooglądać trochę kolorowych obrazków to polecam H&M Magazine na wiosnę 2011, bezpłatny magazyn, którzy możecie zabrać ze sklepu Chociaż podejrzewam, że wszystkie rozeszły się w kilka godzin po wrzuceniu ich na sklep. Nowym kolorowym pisemkiem jest "Party Style". Nie podeszłam z wielką ekscytacją do tej gazety, bo raczej Party kojarzy mi się z ploteczkami i innymi aferami. Ale trzeba przyznać, że się myliłam. Znalazła się tam naprawdę dobra sesja zdjęciowa Edyty Herbuś, ciekawe fryzury zaprezentowane przez Olę Kwaśniewską, materiał o stylizacjach Małgorzaty Kożuchowskiej, tym razem w 100% trafionych;)



To na tyle, jak będziecie miały jakieś pytania to piszcie, chętnie odpowiem.
Do takiej prasówki polecam duży kubek pysznej kawy z mleczkiem i babeczki własnej roboty:D Podam Wam niedługo przepis;)


Dobranoc,
Amatorie

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Już zaraz. Jeden za drugim.

Aż tak bardzo jestem samotna czy aż tak bardzo muszę się komuś wygadać, że piszę jednego posta za drugim?
Nie to raczej moja miłość do chińskich ciasteczek z wróżbą mnie tu zaprowadziła. Otóż przełamałam jedno z nich i w środku znalazłam karteczkę z napisem: "You are getting the attention of those who have something to say." Co oznacza "Dostajesz uwagę tych, którzy mają coś do powiedzenia." Ucieszyło mnie to, ponieważ poczułam, że wiąże się to z tym blogiem. Mam nadzieję, że zyska on chociaż skromne grono czytelniczek.

Śpijcie dobrze,
Amatorie

niedziela, 10 kwietnia 2011

Jeden to samotna liczba...



... To tytuł piątego odcinka 5 serii Seksu w wielkim mieście. Zawsze mnie zastanawiało dlaczego wszyscy tak bardzo zachwycają się Carrie Bradshaw. Dlaczego dla wielu kobiet na świecie jest ikoną mody, mimo, że jest postacią fikcyjną? Postanowiłam zatem obejrzeć wszystkie 6 serii i 2 filmy i z każdym kolejnym odcinkiem zauważam w jej garderobie coś innego, coś co mnie inspiruje, czasem coś co mnie śmieszy lub zachwyca. Szafa Carrie wciąż pozostaje dla mnie zagadką i czy jej styl jest nowatorski, kiczowaty, przerysowany czy na miarę naszych czasów? Mam nadzieję, że na to pytanie odpowiecie my Wy:)

Ciekawostką jest, że odtwarzająca rolę Carrie Sarah Jessica Parker otrzymała całą tę garderobę na własność. Ciekawe co zrobiła z taką ilością butów:)


A nawiązując do tytułu mojego pierwszego posta, chcę wszem i wobec oświadczyć, że jeden to nie jest samotna liczba, ponieważ ten post nie będzie jedynym i ostatnim!;)







Miłej nocy dziewczyny,
Amatorie