sobota, 25 czerwca 2011

Wiem, wiem mamo...

Wiem, że ostatnio bardzo Was zaniedbuję, ale miałam ciężki tydzień. Nadszedł weekend, 2 dni odpoczynku, ale nie dla Ani, ponieważ ma sesję i musi być na uczelni.Chciałam dziś troszkę nadgonić z zaległymi zdjęciami, ale plany pokrzyżował mi angielski. Mogłoby się wydawać, że to taki prosty przedmiot, dla mnie wręcz banalny, a tu proszę... Będę się z nim użerać jeszcze jutro, mam nadzieję, że po raz ostatni.

Nie wiem, jak Wy, ale ja uwielbiam wiosenne i letnie obiadki: młode ziemniaczki z masełkiem, kalafiorek i jajko sadzone...ojojojo! Jamiii. Takie proste a sprawia mi taką radość. Tak więc Ania grzecznie smaży jajko, patrzy...a na żółtku ma serduszko. Nie mogłam znaleźć aparatu, więc pstryknęłam fotkę telefonem. Zdjęcia wyszło troszkę niewyraźne, ale przeurocze serduszko widać idealnie.
Swoją drogą mam jakieś dziwne szczęście do serc. W zeszłym roku znalazłam małego grzybka, na którym robaczki wyjadły serduszko, mój Be niechcący wypalił sobie dziurkę w bluzie i dopiero Ania zauważyła, że to idealne serce. Oczywiście znajduję listki i inne dzieci natury w kształcie serc, ale nie mam nic przeciwko, bo sprawia mi to radość:)




Miłego popołudnia,
Amatorie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz